KTO IM POWIE JAK? czyli wszystko "Zgodnie z planem..."

Nie uważam się za zmurszałą staruszkę, chociaż okres ‘burzy i naporu’ mam za sobą – przyznam szczerze – już od dawna. I dobrze. Nie zazdroszczę młodym tych wyborów i dylematów, kiedy każdy problem zyskuje rangę życia lub śmierci. Ale jednego mi brak: zauważam u siebie powolną atrofię tej bezkompromisowości, która u młodych występuje „in abundance”, stanowczej pewności, że 'tak' znaczy ‘tak’, nie zaś ‘tak, ale…’ Białe to białe, a czarne to czarne. Pijany ojciec to świnia, a szkoła opanowana przez zimną rutynę – umieralnia.
Po wczorajszym spektaklu zaprezentowanym przez Młodzieżową Ewangelizacyjną Grupę Teatralną pozostało mi wrażenie niesamowitej świeżości, nie tylko w spojrzeniu samego autora scenariusza, ale także samej młodzieży – początkujących aktorów.
Padło ze sceny wiele zarzutów, zgoła przerażających dla mnie jako człowieka i matki, jak również członka społeczeństwa, w naszym parafialnym, ale także tym szerokim wymiarze. Nie da się zaprzeczyć, zarzutów uzasadnionych. Pomijając tak ekstremalne, chociaż wcale nie rzadkie przypadki dysfunkcyjnych rodzin borykających się z chorobą alkoholową czy przemocy w rodzinie, muszę zapytać: kto z nas, dorosłych może rzetelnie przyznać, że robi wszystko dla swoich dzieci, nie odsyła ich na później? Kiedy będę już mieć czas, kiedy będę mniej zmęczona, kiedy… Właśnie, kiedy? Czasem to ‘kiedy’ spychane i odsuwane na dalszy plan nie nadchodzi nigdy. A wypełniaczy pustki jest tak wiele, nie trzeba nawet otwierać im drzwi, wślizgują się niepostrzeżenie tak samo niepostrzeżenie zadomawiają. Wkrótce jest tak, jakby były od zawsze. Wszystko odbywa się „zgodnie z planem”, ale kto jest jego autorem?
 Forma przedstawienia przyciąga uwagę różnorodnością, ale przypuszczam, że musi taka być, skoro skierowane jest ono głównie do młodego widza, a ten żyje w świecie migawek z życia i teledysków. Niemniej jednak różnorodność ta nie męczy, wręcz przeciwnie, intryguje i utrzymuje percepcję w stanie pełnej gotowości do przyjęcia co ciekawszych rozwiązań. Wśród tej rozmaitości, mimo że jestem dość wrażliwa na słowo, najbardziej podziałała na mnie pantomima zamykająca spektakl, pozornie prosta, ale piękna w swojej symbolice.
 Młodzi artyści muszą popracować nad dykcją i ruchem scenicznym, między innymi pamiętać o tym, aby nie ustawiać się na scenie tyłem do widza, poza tymi wypadkami kiedy jest to konieczne i zrozumiałe (na przykład w scenie z pantomimy, kiedy Człowiek Kuszony klęczy w podziękowaniu przed Chrystusem Zbawcą). Jednak miejmy na uwadze, że jest to ich debiut, ogólnie bardzo udany, odważny i pełen entuzjazmu.

Księże Grzegorzu, brawo! Za inicjatywę, fajny pomysł „zagospodarowania” młodzieży i jej wolnego czasu, za pracę i serce. Dziękuję!