Na dobranoc

na dobranoc otwieram wszystkie oczy jak furtki snom
niech pełzną leniwe ślimaki zawczasu
niech płaczą ogniste feniksy
niech tulą dłonie głodne miłości
niech śnią, śnią, śnią
do rana
do rozczarowania
 
słowa jak ziarnka maku
kto je teraz oddzieli od piasku?
 
słowa wyschły
jałowe znaki przesunięte w semantyczną próżnię
wyssane do cna
stępione ostrza
 
z pieśni wydarte głazem zakrzepły w gardle
nie śpiewa chwały pieśń kaleka
 
 
słuchaj
cichszy niż szept
niż szmer fali gdy łasi się do burty
słuchaj, Pierwszy, który nastałeś aby wypełniać Jego wolę
wydeptałeś ścieżki
szukałeś źródła
u kresu drogi odkrywałeś prawdę
 
cóż umysł bez miłości, cóż miłość bez wiary?
przywdziałeś płaszcz Przewodnika
i w sandały Pielgrzyma obułeś stopy
otwieram dłonie, chwytam Twe słowa, przez chwilę cieszę się ułudą spełnienia
nim przesypie się przez palce
zostanie ziarnko, może dwa
za małe, zbyt skąpe, żeby wykiełkowała z nich
MIŁOŚĆ….