Pragnienie

Z tęsknoty za świtem, o najczarniejszej godzinie nocy kiełkują wybaczenie, skrucha, żal…
Kiedy delikatnym muśnięciem oczy śmierci spoczną jak ćmy na moich powiekach, kiedy z moich ziemskich zamierzeń opadną ostatnie liście, zapytają mnie, com dobrego uczynił.
Odpowiem: chciałem jak On.
Tak kochać, by twarz przytulić do drzewa i czuć przez skórę tego, który je sadził.
Tak żyć, by kiedy śmierć szarymi palcami rozchyli dla mnie zasłony, przywitać ją jak wytęsknioną oblubienicę.
Tak przebaczać, by móc bez wysiłku kochać.
Do ostatka, do pełna.
Aż zamknie się Księga.