Ty wyzwoliłeś nas Panie...

Zdjęcie

2 kwietnia - pamiętna data w życiu Polaków. Żegnaliśmy Ojca naszego Narodu i Ojca nas wszystkich. Nikt o nim nie mówił inaczej jak „nasz ojciec święty” lub „nasz papież”. Bo był „nasz”, z naszego narodu, w tym tkwiła jakaś tajemnica… Ileż zmian w ludziach i w narodzie wówczas się dokonało-wszyscy to pamiętamy doskonale.

Nie zapomnę październikowego wieczoru 1978 roku, kiedy to z moim ojcem „patrzyłam w ekran telewizora” - nie bardzo zdając sobie sporawe, co to wydarzenie znaczy. Ale pamiętam doskonale radość mojego śp. taty, gdy padły słowa, habemus papam - Karol Wojtyła. Ze słów taty pamiętam dzisiaj tylko tyle- ” Teraz się wszystko zmieni „…Słowa te wówczas nie miały jakiegoś szczególnego znaczenia dla mnie, ale utkwiły w pamięci. I rzeczywiście - zmiany zachodziły rok po roku, w życiu społecznym jak i w życiu duchowym. Kościół stał się dla nas bardziej bliski. Wzrosło poczucie bezpieczeństwa. Również poczucie dumy narodowej podniosło się- w pewnym sensie czuliśmy się niejako „narodem wybranym”.

A powracając do chwili śmierci- znowu całe rodziny zgromadziła telewizja, jednak już innych -starszych o 27 lat, bogatszych o doświadczenia minionego czasu. Błogosławionego czasu z Janem Paweł II. W ten sobotni wieczór 2 kwietnia 2005r. życie jakby na chwile zamarło-z trwogą patrzyliśmy znów w szklany ekran … i padły te złowieszcze słowa: Ojciec święty nie żyje-smutna chwila.. Myślę, że niejedna osoba gdzieś głęboko w duchu zapytała i co dalej?

A jednak szczęśliwe to pokolenie, które kształtowało swą świadomość religijną i narodową za pontyfikatu tak wielkiego Ucznia Chrystusa i Syna Narodu Polskiego. Możemy dziś śpiewać hymn radości „Ty wyzwoliłeś nas Panie…”, a do samego Jana Pawła II chciałoby się wołać- czuwaj nad naszym Narodem, czuwaj nad naszym Kościołem, czuwaj nade mną..

I będzie czuwał- po sześciu latach wraca do nas jako święty Jan Paweł II -bo już za niespełna miesiąc przeżywać będziemy beatyfikacje. Ponownie zgromadzimy się przy telewizorach, aby być w tej radosnej chwili razem z nim.