Dzisiaj
z pokorą pochylam głowę przed świadomością, że jestem niewiele.
Sama wśród rzesz i zastępów.
Upadam na kolana,
opieram czoło o Drzewo,
czekam.
Aż powoli,
jeszcze ciepła i słodka,
lepka od krwi,
od potu,
kropla za kroplą
spływa na mnie… Nadzieja.