Refleksje

Widziane spod stołu

Prawda, że nie ma nic bardziej kojącego umysł i ciało niż w upalny dzień wejść do kościoła, zanurzyć się w jego ciszy i chłodzie? Zostawić za drzwiami nie zrobione zakupy i tysiąc innych spraw, co na głowie. Usiąść w ostatniej ławce z widokiem na ołtarz i… nie myśleć. Nawet się nie modlić . Do modlitwy trzeba skupienia, celowości, a kiedy człowiek taki złachany, chce tylko pobyć w kojącym sam na sam z Jego Obecnością. Schować twarz jak w babcinym podołku i wyżalić się na cały świat.

Dziecko, które pierwszy raz zostaje w domu bez opieki i bardzo się boi, wchodzi pod kołdrę, pod stół, zamyka oczy. Ja nie widzę, więc złe nie widzi mnie. Złe znika. Tam - pod stołem - świat jest „swój” w zawężonych granicach, w ograniczonej perspektywie. Daje poczucie bezpieczeństwa i wytchnienie.

Dorosłemu nie wypada. Dorosły ma inną wiedzę na temat tego, co dookoła. Dlatego mimo ograniczającego perspektywę stołu i polityki chwilowego wyparcia, widzi. Martwi się. Przeżywa.

Jak mityczny Anteusz dotykając stopą matki Ziemi, tak ja czerpię ze źródła przestępując próg Świątyni.
Niech to będzie trzecia ławka od końca lub kościelna kruchta – nieważne.
Tam wszędzie jest Jego Dom, tam jest siła, jest wiara, nadzieja.
Tam jest Miłość.
 

Niedoskonała

fot. W. CzadoWracam z pracy, wchodzę powoli po schodach. Dostrzegam Go siedzącego na półpiętrze. Na mój widok wstaje, otrzepuje spodnie, poprawia krawat.
- Już czas, - mówi stanowczo.
- Już? Dobrze, chwileczkę, tylko zostawię zakupy. Jeszcze wyłączę światło i sprawdzę pocztę. Zaraz…
- Nie, już czas. – powtarza.
Idę za Nim. Wychodzimy z bramy na ulicę. Staram się dotrzymać Mu kroku, ale ciągle odwracam się, sprawdzam. Czy ktoś do nas dołączy? Czy nikt mnie nie wykpi? Czy wyglądam tak samo jak ci kroczący obok?
Idę. Potykam się, jestem zmęczona. Chcę usiąść, odpocząć, ale nie pozwala, więc idę dalej. Nie bez żalu za tym, co mijam po drodze, bo nie wszystkiemu zdążę się przyjrzeć, nie z każdym porozmawiać.
 
To jest moja wiara. Pewnie gdyby zażądał: „Odetnij rękę i odrzuć od siebie”. „Złóż w ofierze swego jedynego syna” – nie potrafiłabym. Jeszcze nie.
Ale idę.
Podobno ci, którzy próbują, nawet jeżeli im nie wychodzi, są o jeden maleńki stopień wyżej od tych, którzy nie robią nic.
Dlatego idę.
Mozolnie, powolutku.
I z czasem przestaję spoglądać za siebie.

„Każde życie, nawet najmniej znaczące dla ludzi ma wieczną wartość przed oczami Boga”

Jan Paweł II w Krośnie, 10 czerwca 1997Bodaj czy nie najważniejsza informacja dzisiejszego dnia: zakończenie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Aż chce się zaśpiewać słowami kolędy: „Wesołą nowinę bracia słuchajcie….”. Czekam z niecierpliwością na Ten Dzień, wyobrażam sobie, że i czekasz i ty. Niesamowitym zrządzeniem losu(?) jest fakt, że przyszło mi zaprezentować właśnie w tym momencie piękny tekst o świętości. Zapewne Ktoś maczał w tym palce…

Wspomniany tekst, autorstwa Zuzi Śliwki, został nagrodzony wyróżnieniem w I Powiatowych obchodach Dnia Papieskiego, które odbyły się 16 października 2010 r. w Zręcinie. Warto wspomnieć, że Zuzia była najmłodszą uczestniczką tego konkursu.

Zatrzymaj się. Zadumaj.
Zapraszam...

 

Subskrybuje zawartość